Tendencja zapadalności na nowotwory jest wzrostowa, ale przybywa liczba nowoczesnych terapii, które znacząco poprawiają wyniki leczenia. Koszty tych terapii są jednak ogromne. To, jak finansować te terapie jest wielkim wyzwaniem każdego państwa, ale szczególnie w Polsce, gdzie nakłady na onkologię znacznie odbiegają od bogatszych krajów Unii Europejskiej, ma to doniosłe znaczenie.
Podczas konferencji poświęconej tematyce onkologicznej prof. Dariusz Kowalski z Centrum Onkologii w Warszawie podkreślił, że gorsze wyniki leczenia nowotworów w Polsce to efekt splotu czynników, począwszy od słabej profilaktyki, słabej świadomości społecznej na temat sposobów zachowania zdrowia i zachowania się w trakcie leczenia, poprzez kłopoty z dostępem do lekarzy, a skończywszy na ograniczeniach finansowych w stosowaniu najnowocześniejszych terapii.
Dr Janusz Meder z Centrum przypomniał, że co roku wchodzą na rynek nowe technologie medyczne, które w znaczący sposób poprawiają wyniki leczenia. Podstawową wadą tych technologii jest ich wysoki koszt. – Podczas tegorocznego kongresu ASCO mowa była o nowym leczeniu w zaawansowanym czerniaku. Jest bardzo obiecująca, ale jej koszt roczny to około 1 mln dolarów na pacjenta – powiedział.
Tych kosztownych terapii będzie przybywać. Obecnie w fazie prób klinicznych znajduje się mniej więcej 50 szczepionek i około 200 zaawansowanych biotechnologii dotyczących m.in. przeciwciał monoklonalnych, immunoterapii, inhibitorów angiogenezy itp.
– To będą terapie skrojone na miarę konkretnego pacjenta – mówił dr Meder. Jego zdaniem drogie, ale ze względu na to, że „skrojone” na miarę konkretnego pacjenta, uniknie się stosowania terapii, które nie zadziałają. Uważa, że gra jest warta świeczki, bo należy ważyć koszty leków z kosztami pośrednimi zgonu czy niepełnosprawności w sytuacji ich niezastosowania.
Wydatki Polski na jednego pacjenta w onkologii wynoszą nieco ponad 40 euro, w Luksemburgu – 184 euro, w Bułgarii – 16. Ta statystyka pokazuje nie tylko olbrzymie rozbieżności na terenie Europy, jeśli chodzi o alokację pieniędzy w społecznie wrażliwym obszarze zdrowia. Kolejną jest statystyka wyleczalności – i w dużej mierze wyniki leczenia zależą od poniesionych nakładów.
Pokazała to dobitnie praca naukowców pod kierunkiem dr. Felipe Adesa z Institut Jules Bordet w Brukseli, która została zaprezentowana na Europejskim Kongresie Onkologicznym w Amsterdamie w 2013 roku. Wykazali oni, że w krajach UE, które wydają na opiekę zdrowotną mniej niż 2 tys. dolarów na mieszkańca na rok, takich jak Rumunia, Węgry czy Polska, w ciągu roku umiera ok. 60 proc. osób, u których zdiagnozowano nowotwór złośliwy. Dla porównania w krajach, które przeznaczają na ten cel od 2,5 do 3,5 tys. dolarów, jak Portugalia, Hiszpania i Wielka Brytania, odsetek zgonów wynosi od 40 do 50 proc., a w krajach, których nakłady na służbę zdrowia wynoszą 4 tys. dolarów lub więcej, jak Francja, Niemcy, Belgia, jest on niższy niż 40 proc.
Raporcie Rządowej Rady Ludnościowej na temat stanu onkologii w Polsce czytamy, że z badań amerykańskich opublikowanych na łamach JAMA wynika z kolei, że olbrzymi wzrost kosztów ochrony zdrowia – o 90 proc. w ostatniej dekadzie – nie jest wynikiem starzenia się społeczeństwa i zwiększonego popytu na świadczenia, ale jest wynikiem wzrostu cen leków, cen sprzętu, kosztów leczenia szpitalnego i kosztów administracyjnych.
Onkolodzy w imieniu swoich pacjentów apelują o szeroki dostęp do dobrego leczenia i dalsze inwestycje. Bez skoordynowanego działania administracji rządowej, terytorialnej, organizacji pacjentów i lekarskich nie uda się dogonić Europy. Pewną nadzieją w ostatnim czasie jest zauważalna zmiana w dyskursie dotyczącym kosztów ochrony zdrowia. Coraz więcej osób, w tym ekonomistów, mówi w kontekście ochrony zdrowia nie tyle o wydatkach, ile o inwestycjach.
Justyna Wojteczek
Tagi: ESMO, koszty opieki zdrowotnej, onkologia