30 kwietnia 2018

Łukasz Jankowski, prezes ORL w Warszawie, mówi o przyszłości izby

Z nowo wybranym prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie Łukaszem Jankowskim rozmawia Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk.

Panie doktorze, Łukaszu, wybór młodego lekarza, rezydenta, na szefa największej izby lekarskiej w Polsce był dla wielu zaskoczeniem, wręcz szokiem. Dlaczego zdecydował się pan kandydować na prezesa Okręgowej Rady w Warszawie? Ma pan przed sobą specjalizację, wspaniałą rodzinę, dla której potrzeba czasu…

Rzeczywiście, pracy w tej kadencji na pewno będzie sporo. Startując w wyborach, miałem przecież nie tylko plan działania, ale również wizję jego wykonania. Najważniejszy jest dobry podział zadań i współpraca z zespołem silnie zmotywowanych, zaangażowanych ludzi, których łączy idea. Zamierzam wszystkie swoje obowiązki wypełniać sumiennie. Pracy zarówno w izbie, jak i w domu jest dużo, ale mam już ustalony podział zadań, teraz pozostaje go wdrożyć.

Podczas pracy w Okręgowej Radzie Lekarskiej VII kadencji widziałem ogromny potencjał izb lekarskich. Zdecydowałem się kandydować w poczuciu, że ja – i moje środowisko – znam sposób, jak ten potencjał optymalnie wykorzystać.

Sam widzę siebie w roli osoby, która w samorządzie będzie reprezentantem woli lekarzy. Chciałbym być postrzegany nie jako prezes w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale jako młody lekarz, który został prezesem po to, żeby usprawniać samorząd lekarski, żeby działać dla dobra środowiska lekarskiego.

Czym dla pańskiego pokolenia jest samorząd lekarski? Czy wie pan, czym był dla tych, którzy go 30 lat temu reaktywowali?

Rozmawiam ze starszymi kolegami o ich doświadczeniach dotyczących pracy samorządowej. Chciałbym czerpać z tych doświadczeń. Jednym z moich postulatów w czasie wyborów był powrót do mitu założycielskiego samorządu – odejście od izby jako instytucji, a powrót do idei, która przyświecała tym, którzy wiele lat temu reaktywowali samorząd.

Niestety, postrzeganie samorządu przez młodsze pokolenie lekarzy jest złe. Kiedy przed wyborami pytałem kolegów, z czym kojarzy im się izba lekarska, zwykle udzielali jednej z dwóch odpowiedzi: z comiesięczną składką albo z otrzymywanym co miesiąc do domu numerem ,,Pulsu”. Lekarze, z którymi rozmawiam, mają poczucie, że izba lekarska funkcjonuje obok realnych problemów lekarzy, że stała się bardziej urzędem niż samorządem zawodowym.

Chciałbym zmienić takie postrzeganie samorządu. Wierzę, że izba nie jest miejscem przeznaczonym jedynie dla działaczy. Naszą rolą – jako nowo wybranych władz – jest sprawienie, dzięki podejmowaniu dobrych decyzji, zgodnych z wolą środowiska, aby lekarze bardziej utożsamiali się z samorządem.

Dla mnie samorząd był i jest miejscem, w którym mogłem realizować się w pracy społecznej, narzędziem zmian otaczającej nas rzeczywistości, która obecnie niestety nie jest kolorowa.

Co chce zmienić pan w samorządzie warszawskim, ogólnopolskim? Czego oczekuje od pana grupa młodych lekarzy?

Choć wywodzę się ze środowiska młodych lekarzy, mam silne poczucie, że – jako prezes ORL w Warszawie – jestem obecnie reprezentantem wszystkich lekarzy zrzeszonych w naszej izbie. Lekarze, nie tylko ci młodzi, oczekują, że samorząd zacznie aktywniej upominać się o ich prawa, że będą mogli liczyć na pomoc izby lekarskiej, gdy wejdą w konflikt np. ze swoim pracodawcą. Głos samorządu w sprawach systemu ochrony zdrowia powinien być jasny i szeroko słyszalny, samorząd powinien wpływać na warunki, w których pracujemy. Sądzę, że tego właśnie oczekują dziś od izby lekarze i w takim kierunku – praworządności, przejrzystości, współtworzenia lekarskiej społeczności izbowej, otwartej na wszystkich członków – będziemy szli.

Zapowiada pan ewolucję, nie rewolucję. Jak to się ma do hasła „Przychodzą młodzi”, które krąży w Polsce lekarskiej po wyborach? Jak pogodzi pan „starych” i „młodych”, ich potrzeby i zamierzenia? Jeden z nowo wybranych prezesów w izbie okręgowej powiedział niedawno: „Młodzi lekarze już wkrótce będą starymi…”.

Zapowiadałem ewolucję, a nie rewolucję, bo wiem, że w samorządzie musi być miejsce dla wszystkich lekarzy, niezależnie od wieku. Tylko współdziałanie, praca ponad podziałami, może przynieść sukces.

Chciałbym pogodzić energię, ideowość i młodzieńczy upór młodych lekarzy z doświadczeniem i wiedzą starszego pokolenia. Wiele projektów, które były prowadzone w izbie, oceniam dobrze i sądzę, że warto ich realizację kontynuować. Niezbędne jest natomiast przybliżenie samorządu lekarzom i pomoc w rozwiązywaniu ich problemów. Myślę, że – mimo różnic pokoleniowych – cele „młodych” i „starszych” lekarzy są zbieżne. Wszyscy chcemy najlepiej jak potrafimy służyć chorym. Dlatego przeciwstawiam się sztucznemu budowaniu konfliktów pokoleniowych w samorządzie. Wszyscy jesteśmy lekarzami, a izba lekarska jest od tego, żeby nam – niezależnie od wieku – ułatwiać swoimi działaniami codzienną pracę. Samorząd nie może funkcjonować w oderwaniu od swoich członków, izba jest silna siłą zrzeszonych w niej lekarzy. Może brzmi to patetycznie, ale ja tak rozumiem samorząd lekarski.

Pochodzi pan z lekarskiej rodziny. Babcia i dziadek, mama i ojciec, brat, żona i bratowa poświęcili się tej profesji. To ważne, że kolejne pokolenia w rodzinach lekarskich mogą stanowić o randze tego zawodu w Polsce.

Dorastając w rodzinie lekarskiej, przesiąka się „lekarskim życiem”. Od dziecka widziałem piękno zawodu lekarza i satysfakcję z jego wykonywania, ale też miałem styczność z problemami. To niewątpliwie ważne doświadczenia, miały ogromny wpływ na dokonany przeze mnie wybór drogi zawodowej. Nie przesadzałbym jednak z twierdzeniem, że to rody lekarskie stanowią o randze zawodu lekarza. Tradycja jest bardzo ważna, ale jeszcze ważniejsze jest to jak – niezależnie czy pochodzimy z rodziny lekarskiej, czy nie – postrzegamy swój zawód i jaką mamy motywację do jego wykonywania. Na rangę zawodu lekarza pracujemy codziennie wszyscy, bez względu na to, z jakiej pochodzimy rodziny.

Pana cele dla OIL w Warszawie na tę kadencję…

Przede wszystkim odbudowa zaufania lekarzy do samorządu. Chciałbym, żebyśmy my, lekarze, mogli mieć pewność, że izba stanie w naszej obronie, że będzie nas godnie reprezentować, a także wywierać realny wpływ na warunki wykonywania naszego zawodu i codzienną pracę. Pragnę, żeby izba lekarska była lekarska nie tylko z nazwy, żebyśmy mogli się identyfikować z naszym samorządem.

Wywiad znajdziecie Państwo w najnowszym numerze Pulsu.

Tagi: , ,

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum

Wszystkie kategorie