To do kobiety należała decyzja o kontynuowaniu ciąży lub dokonaniu legalnego zabiegu aborcji – wynika z wyjaśnień Rzecznika Praw Pacjenta w sprawie śmierci dziecka po przedwcześnie wywołanym porodzie w szpitalu im. Świętej Rodziny. W marcu w warszawskim szpitalu im. Świętej Rodziny w 23. tygodniu ciąży wywołano przedwczesny poród dziecka, które oprócz zespołu Downa miało mieć nieprawidłowo działające nerki i wadę serca. Po urodzeniu dziecko żyło przez pół godziny. Media donosiły, że w szpitalu mogło dojść do niezgodnego z prawem zabiegu przerwania ciąży. W związku z tym Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się m.in. do Rzeczniczki Praw Pacjenta Krystyny Kozłowskiej z prośbą o informacje na temat podjętych czynności. W ocenie RPO w tej sprawie mogło dojść do naruszenia konstytucyjnego prawa do życia, a także niektórych praw pacjenta, w tym prawa do natychmiastowego uzyskania świadczeń zdrowotnych ze względu na zagrożenie życia oraz prawa do poszanowania intymności i godności. Kozłowska w odpowiedzi datowanej na 16 czerwca poinformowała, że nie podejmowała postępowania wyjaśniającego, ponieważ w ocenie krajowych konsultantów szpital postępował prawidłowo. Z opinii konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii wynika, że u dziecka stwierdzono zespół Downa, a jego wady uniemożliwiały samodzielne przeżycie poza organizmem matki. Zdaniem konsultanta w przypadku urodzenia dziecka w 23. tygodniu ciąży wskazanym było podjęcie nad nim opieki paliatywnej, zaś ewentualne wdrożenie resuscytacji zależało od życzenia rodziców. Z opinii konsultanta krajowego w dziedzinie położnictwa i ginekologii wynika zaś, że szpitalne konsylium lekarskie pozytywnie rozpatrzyło złożony przez pacjentkę wniosek o terminację ciąży. Z tego powodu lekarze mogli sztucznie wywołać poród, w wyniku czego na świat przyszło dziecko z oznakami życia. Na prośbę matki dziecko zostało przeniesione do sali obok, gdzie zmarło po 30 minutach. Personel medyczny, kierując się wskazaniami z zakresu neonatologii, nie podejmował działań reanimacyjnych. W marcu Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie przerwania ciąży z naruszeniem warunków ustawowych w sytuacji, gdy „dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”. Za taki czyn art. 152 par. 3 Kodeksu karnego przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Innym wątkiem śledztwa jest nieudzielenie pomocy nowo narodzonemu dziecku. Zawiadomienie złożyła do prokuratury Fundacja SOS Obrony Życia Poczętego. Kontrolę w szpitalu prowadził resort zdrowia. Minister Konstanty Radziwiłł mówił wówczas, że „nawet gdyby okazało się, że wszystkie procedury są spełnione, to jest pytanie o te procedury”. Stanowisko zajął także Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, który wskazywał m.in., że „wszelkie wątpliwości co do ochrony życia ludzkiego powinny być rozstrzygane na rzecz tej ochrony (in dubio pro vita humana)”. W myśl ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży, aborcję można przeprowadzić, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu. W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki; w przypadku czynu zabronionego – jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni. / kj |